Internet w większości podpowiada nam treści o podobnej tematyce, którą już kiedyś czytaliśmy, którą "lubimy", komentujemy, zatrzymujemy się przy niej na dłużej. Podpowiada reklamy sklepów, na których strony już wchodziliśmy, artykuły z opiniami czy wypowiedziami, które są nam bliskie. Jeśli miałbyś/miałabyś możliwość zajrzeć na Facebooka swojego partnera, partnerki, kolegę, kogoś z rodziny czy znajomego, okaże się, ze to zupełnie inny Facebook, inne informacje, zupełnie inne strony czy reklamy. Każdemu pokazuje co innego, dla każdego skrojony jest na miarę. Internet zna cię lepiej niż twoi najbliżsi, a może nawet lepiej niż ty sam.
Na moich kontach w portalach nie znajdę stron o poradach dotyczących macierzyństwa, teoriach spiskowych, foliarstwie, antyszczepionkowcach, przeciwnikach nauki, itp., ale czasem widzę posty, które komentują czy lajkują moi znajomi (szczególnie na Facebooku). Na maila przychodzą informacje z czasopism naukowych, informacje z branży medyczno-laboratoryjnej, reklamy sklepów, w których kupuję, no i wiadomości prywatne. Bardzo staram się nie czytać, nie zatrzymywać wzroku na informacjach nierzetelnych, foliarskich, spiskowych i blokować każdy taki przekaz jeśli tylko mogę. #stopmakingstupidpeoplefamous
Wiadomo, nie jest łatwo sprawdzać rzetelność każdej informacji. Nikt nie nauczył nas sprawdzać prawdziwość tego co czytamy. W sieci znajdziemy nieprawdziwe artykuły, a nawet czasopisma o nikłej wartości, informacje wyssane z palca, opinie, wywiady z naukowcami, którzy wypowiadają się na tematy nie ze swojej gałęzi naukowej i wszystko co tylko chcemy, argumenty za i przeciw każdej teorii, którą znajdziemy czy wymyślimy. Niestety sprawdzenie każdej informacji trwa, a my nie mamy czasu, nie umiemy, a nawet jeśli umiemy to często nam się nie chce. Bardzo ciężko jest nawet podjąć próbę sprawdzenia każdej informacji, którą czytamy. Jeśli też tak masz to chociaż nie udostępniaj dalej.
Przykładów można mnożyć w nieskończoność. Kilka przykładów z ostatnich tygodni:
- film na YT "Spowiedź ratownika medycznego" (każdy może kupić kurtkę z napisem "ratownik medyczny", "lekarz", "pielęgniarka"; brak możliwości potwierdzenia bycia ratownikiem przez nieudostępnianie swojego wizerunku, prawdziwego głosu, danych- nie spotkałam się, żeby ktoś, kto opiera się na prawdzie i dowodach naukowych ukrywał swoje dane i twarz; błędy merytoryczne, jakby osoba w ogóle nie znała się na terminach medycznych, mylenie pojęć, itd.)- nie szukajcie, nie wchodźcie, nie warto, ripostę nagrał prawdziwy ratownik medyczny, przedstawiający się z imienia i nazwiska i z dyplomem: https://youtu.be/qYlkU9Tp4ZQ;
- materiał w TVP "Warto rozmawiać" p. Pospieszalskiego (to jest przegląd i festiwal fake newsów, nieprawdziwych badań, błędnych interpretacji- wszystko ogarnięte na stronie www.fakenews.pl - tu wchodźcie, można zgłaszać podejrzane teksty, dużo materiałów i analiz pod kątem prawdziwości);
- informacja, że szczepionki wektorowe produkowane są z "abortowanych płodów" (temat powracający jak bumerang - odsyłam do filmu Kasi Gandor https://youtu.be/H_Pi787yALA - najkrócej opisane co i jak).
Internet świetnie też się uczy, stara się być na bieżąco, więc jeśli nigdy nie interesowało cię ogrodnictwo, broń, czy teorie spiskowe, takie treści ci się nie wyświetlają. Ale obejrzyj chociaż jeden film na YouTube czy skomentuj komentarz swojego znajomego pod jakimś dziwnym artykułem na Facebooku, wtedy się zaczyna. Nowe podpowiedzi, może akurat coś niestandardowego przyciągnie twoją uwagę. Nagłówki krzyczą do nas wielkimi literami. Liczą się odsłony, lajki, komentarze, byleby mówili, nieważne jak, nieważne czy ma to sens i czy jest prawdziwe. Clickbaitowe tytuły klikają się świetnie, ale te, które weryfikują informacje, sprawdzają, punktują nieprawdę nie nadążają.
Nie dość że w Internecie nic nie ginie, to jeszcze nikt nie sprawuje nad zamieszczanymi treściami kontroli. Teorie spiskowe, antyszczepionkowcy, antynaukowcy, sfabrykowane artykuły czy wypowiedzi, to tylko wierzchołek góry lodowej. Przemoc, pornografia, handel bronią, ludźmi, narkotykami. Co tylko chcesz. To całkiem przytłaczające.
Ciekawym zjawiskiem jest też czytanie prawdziwych czy nieprawdziwych informacji popartych źródłami, ale już nie sięganie do tychże. Oczywiście jest to znakomity przykład lenistwa, i to nie tylko zwykłego Kowalskiego, ale także naukowców. Tu bardzo ciekawe badanie: McMahan, P., & McFarland, D. A. (2021). Creative Destruction: The Structural Consequences of Scientific Curation. American Sociological Review, 86(2), 341-376.; dotyczące artykułów poglądowych. Pokazuje, że takie artykuły bazujące na kilku innych o tej samej tematyce, streszczające je i pokazujące wnioski, są częściej cytowane od źródeł, a autor przeglądówki mimo że właściwie tylko streścił doniesienia innych, zbiera więcej uwagi, a co za tym idzie kolejnych cytowań i ogólnego zainteresowania. Dodatkowo jego wnioski i to jak zinterpretuje dane, są później często powielane, narzuca innym swoją dedukcję. Czasem warto zerknąć do źródeł, by wyrobić sobie własne zdanie. Dobrym przykładem jest tu cytowanie badań przez niektórych zwolenników całkowitego zniesienia obowiązku noszenia maseczek, zasadności i skuteczności lockdownu czy skuteczności szczepionek. Artykuły te często nie negują ich ogromnego znaczenia i skuteczności, a porównują tylko sytuację w różnych państwach i radzenie sobie w obecnej sytuacji. Przedstawiają różne dane, z różnych państw, każde radzi sobie trochę inaczej, no i niewłaściwa i wybiórcza interpretacja prowadzi do takich nieprawdziwych wniosków powielanych dalej.
Ciągły dostęp do informacji nas przytłacza. Bardzo ciężko czasem wyłowić prawdę z tych odmętów. Im częściej jesteśmy wylogowani, tym nasz umysł spokojniejszy.

Komentarze
Prześlij komentarz